środa, 9 października 2013

Wydanie ósme

Witajcie drodzy czytelnicy. Już na samym początku zapraszam do przeczytania małego opowiadania. Od razu  powiem, że zawarte są tutaj nicki dwóch osób z naszego Serwera. Jest to moja fantazja, więc zbieżność tych osób nie ma znaczenia. Historia tam zawarta jest napisana przeze mnie. Zachęcam do przeczytania.


"Nuthei..."

W pięknej krainie, nazwanej przez prawowitego władcę - Nuthei zaczął się właśnie dzień. Ze swoich chatek powychodzili już pierwsi mieszkańcy, po czym pomaszerowali na targ, na którym można było kupić coś przydatnego za okazyjną cenę. Jeden z  władców o imieniu Tidek właśnie wstał. Jego bart Marcin wyjechał na podróż poślubną ze swoją narzeczoną. Tidek zaspany pomaszerował ogromnym korytarzem swojego zamku do jadalni, gdzie kilku kucharzy właśnie coś dla niego przyrządzało.
- Ależ ja jestem głodny, pośpieszcie się z tym jedzeniem! - lekko podenerwowany pośpieszał kucharzy.
Nadzorujący gotowanie oznajmił:
- Dobrze już, dobrze Panie, nie ma się co denerwować, zaraz będzie podane do stołu - uspakajając Tidka mamrotał coś pod nosem.
- Czy ty coś mówiłeś, czy mam problemy ze słuchem? - zapytał groźnie Tidek.
- Nie, nie - ma Pan na pewno problemy ze słuchem.
- Jak śmiesz? Masz czelność mnie jeszcze obrażać? Jesteś taki odważny? - król krzyczał, a reszta kucharzy stała w bezruchu słuchając wrzasków.
- Nie, nie Panie. Ja tylko, ja tylko, ja tylko... - groźne spojrzenie Tidka zamroziło kucharza do takiego stopnia, że nie mógł się odezwać.
- No właśnie, żeby mi to było ostatni raz, bo inaczej ześlę cię na Syberię, z której nie ma wyjścia.
Oboje patrzyli sobie w oczy, bardzo głęboko. W końcu kucharz się odwrócił, zaczął pomagać w gotowaniu. Tidek uderzył ręką w stół i wyszedł.
Rozzłoszczony wsiadł na konia, zabrał dwóch strażników i ruszył do miasta zwanego - Ithan. Przechadzał się po murach, kiedy nagle zaczepiła go rudowłosa dziewczyna. Była to kobieta o niskiej posturze, niebieskich oczach, i długich rudawych włosach.
- Dzień dobry, jak mija Ci dzień? - zapytała Tidka nie zdając sobie sprawy, że mówi do władcy.
Król najwidoczniej oszołomiony wyglądem dziewczyny bez wahania powiedział:
- Bardzo dobrze, choć miałem dzisiaj już małe problemy, ale mniejsza z tym.. Powiesz mi jak się nazywasz, oraz kim jesteś?
- Mam na imię Kylione, jestem elfem. Mieszkam w lesie, gdzie na drzewach mam swoje królestwo. Bardzo się staram pomagać innym, jest to mój priorytet. Utrzymuje się z robienia drewnianych szkatułek, które sprzedają się "jak świeże bułeczki" - dumnie oznajmiła.
Tidek był zafascynowany napotkaną dziewczyną. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że powinien traktować wszystkich na równi. Pożegnał się z dziewczyną, i wrócił do zamku. Już na samym początku przeprosił kucharzy za wcześniejsze zajście. Po kolacji położył się spać, lecz nie mógł usunąć. Ciągle myślał o napotkanej dziewczynie, która z takim zapałem opowiadała o swoim życiu, że w królu narodziło się uczucie miłości.


(...) Kylione właśnie wstała, była trochę niedospana: ziewała, i rozciągała się we wszystkie strony. Wzbiła się na wysokie drzewo, z którego zerwała kilka świeżych owoców, które zjadła. Później troszeczkę posprzątała w swojej chatce, która położona była na koronie kilku drzew. Uczesała się, i postanowiła, że dzisiaj pójdzie do miasta posprzedawać kilka swoich szkatułek. Śpiewając wędrowała przez ścieżki lasu, gdzie w końcu dotarła do głównej bramy miasta. Już na samym początku zobaczyła, że dzieje się tam małe zamieszanie. Kilku strażników coś krzyczało, po czym zaczęli się bić. Kylione nie mogła na to patrzeć. Tłum ludzi utworzył koło, gdzie w samym środku toczyła się właśnie walka.
- Ja ci pokaże, jeszcze mnie popamiętasz - krzyczał jeden ze strażników, przy czym uderzał pięścią w głowę przeciwnika.
Rudowłosa dziewczyna niczym lamparcica wskoczyła wprost w pole bitwy. Zaczęła rozdzielać tą całą hołotę, ale jeszcze bardziej podsyciła atmosferę.
- Tak dalej być nie może, uspokójcie się ludzie! - krzyczała, bardzo podenerwowana.
Jeden ze strażników popchnął Kylionę w tłum ludzi. Szkatułki, które trzymała w skórzanym woreczku uderzyły mocno o kamienną posadzkę. Prawie wszystkie się rozpadły. Dziewczyna bardzo mocno uderzyła  nogą w kamienie, przez co zmasakrowała sobie kolano. Kylione nie miała więcej sił, zabrała woreczek, po czym uciekła gdzieś się schować. Biegnąc płakała. Czuła się okropnie, jej cała praca poszła na marne. W końcu zatrzymała się w jaskini za murami miasta. Zaczęła oglądać to co jej zniszczono. Była w ogromnym szoku. Ocalały tylko dwie szkatułki z dwudziestu. Dziewczyna była zraniona w kolano, było całe we krwi. Kylione nie namyślając się, jak najszybciej wróciła do domu, gdzie przemyła ranę, oraz z dużych liści roślin utworzyła opatrunek.



(...) Tidek maszerując po mieście ciągle rozmyślał o dziewczynie. Nagle o uszy obiła mu się rozmowa dwóch kupców:
- Ty, widziałeś wczoraj tą dziewczynę o rudych włosach, która próbował rozdzielić strażników? Nieźle oberwała nie?
- Nie, nie słyszałem, a co się dokładnie stało? - zapytał drugi kupiec.
- No nic takiego, po prostu chciała ich rozdzielić, ale sama oberwała widziałem, że krwawi jej kolano.
- O mój Boże, a gdzie teraz jest?
- No raczej w swoim domu..

Tidek dłużej się nie namyślał, zwołał straż, wziął swojego konia i ruszył w gęsty las w poszukiwaniu dziewczyny. Na szczęście długo nie musieli szukać. Wszyscy mężczyźni zauważyli duży dom zrobiony z drewna położony wysoko na drzewie. Do każdego drzewa podczepiona była drabinka. Tidek wraz ze strażnikami zaczął powoli się wspinać. Swoją długą szatę zrzucił na ziemię, gdyż utrudniała mu wspinaczkę. Dotarł do drewnianej chatki. Zaczął pukać w drzwi, ale nikt nie otwierał. Powiedział strażnikom, aby je wyważyli. Udało się, weszli do środka. Na łóżku leżała Kylione: cała blada. Wokół niej było pełno krwi. Tidek podbiegł do niej, powiedział jej, że wszystko będzie dobrze. Wzięli Kylionę na jednego z koni i przewieźli do zamku. Stamtąd do skrzydła szpitalnego, gdzie od razu jej pomogli.
- Straciła wiele krwi, ale będzie żyła. - oznajmiła kobieta, która opatrywała ranę.
Po kilku dniach Kylione doszła do siebie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że gdyby nie Tidek jej by nie było. Rozmyślając o królu nagle usnęła...


(...) Tidek chodził po sali królewskiej jak opętany. Nie wiedział jak ma powiedzieć Kylione to co do niej czuję. Nie chciał nikomu o tym mówić, było to dla niego trudne. Zdał sobie sprawę z tego, że właśnie takiej kobiety szukał. Po wielu namysłach postanowił, że powie wszystko dziewczynie. Ruszył do skrzydła szpitalnego, gdzie zobaczył siedzącą na długim łóżku rudowłosą dziewczynę.
- Dzień dobry Kylionę, jak się czujesz?
- Witam. Czuję się wspaniale, ale gdyby nie ty, to teraz byśmy razem nie rozmawiali.
- Przestań, ja nic wielkiego nie zrobiłem, ale poczułem, że możesz potrzebować pomocy. Ludzie na ulicy o tym mówili.
- Tak, z pewnością. Strasznie oberwałam. Niby ten strażnik lekko mnie popchnął, ale upadłam dość mocno na te ostre kamienie.
- Dowiedziałem się jacy to strażnicy, i oboje ci co zaczęli kłótnię zostali zwolnienie ze swoich posad.
- Mhm, rozumiem. Może i dobrze, mniej będzie tych "ulicznych walk" - powiedziała Kylione.
Kylione i Tidek pierwszy raz wpatrywali sobie głęboko w oczy. Umilkli na dłuższą chwilę. Aż w końcu ich usta się zbliżyły - doszło do pocałunku. Nagle przestali, po czym Tidek zaczął mówić:
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale jesteś dla mnie kimś ważnym. Pierwszy raz tak poważnie się zakochałem. Od samego początku mnie zachwyciłaś. Od samego początku starałem się aby się do Ciebie zbliżyć. Nie spałem po nocach, ale jeżeli usnąłem to moje sny były tylko o Tobie. Bardzo mocno Cię kocham.
Kylione onieśmielona tą wypowiedzią lekko załkała ze wzruszenia, po czym odpowiedziała:
- Miałam dokładnie to samo. Myślałam o Tobie codziennie, i zastanawiałam się, czy mnie pokochasz. Bałam się Ci o tym powiedzieć, bo nie wiedziałam jak zareagujesz. Strasznie się w tobie zakochałam, pragnę być z Tobą. Doszło do kolejnego pocałunku.

(...) Tidek i Kylione stali się szczęśliwą parą. Po kilku miesiącach wzięli ślub. Kylione jest teraz królową Nuthei. Stara się bardzo pomagać biedniejszym i słabszym. To wszystko nauczyło również Tidka patrzeć troszeczkę inaczej przez świat.
"Nie liczą się pieniądze, liczy się to co ma się w sercu" - od czasu spotkania się z Kylionę, te słowa stały się mottem władcy Nuthei, oraz wszystkich mieszkańców świata...




Na Naszym świetnym Serwerze można powiedzieć, że nie wieje nudą, a wręcz przeciwnie. Cieszymy się ogromnie, że inni próbują tworzyć jak najlepszy klimat.
Jest to sprawa, która jest sednem każdego Serwera i to właśnie ona buduje więzi pomiędzy graczami, jak i samym Zarządcą. Wydaje mi się, że większości graczy stawiają zawsze na pierwsze miejsce klimat, bo przecież bez tego ani róż. Wyobrażacie sobie grę na naszym Serwerze bez innych ludzi, bez których tak na prawdę nie miałoby to sensu? Na Nuthei są osóbki, które na prawdę zasługują na bardzo wysokie miano, gdyż są zawsze dla każdego otwarte, oraz sumiennie dążą do tego, aby zwalczyć problemy innych. Nie ważne czy chodzi o sprawy związane z Serwerem, czy po prostu z Naszym życiem. Osoby te zawsze chętnie coś doradzą, dopowiedzą, ich odpowiedzi są prawie zawsze trafne. Właśnie dzięki takim osobą chcę, pewnie nie tylko ja, lecz większość osób grać, przeżywać razem z nimi wspólną grę, oraz dzielić się swoimi wspomnieniami, spostrzeżeniami z Naszego realnego świata. Prawdę mówiąc za tymi "małymi, chodzącymi pixelami" ktoś jest, ten ktoś to osoba, która też czuję. Czasem piszemy różne głupstwa, a czy zawsze warto? Czy tylko słowo mówione robi nam przykrość? Nie, to nie prawda. Słowo pisane działa tak samo, dla niektórych nawet jeszcze bardziej boleśniej, dlatego wydaję mi się, że powinniśmy zastanawiać się nad tym co piszemy, bo nie mamy pewności z kim rozmawiamy.



Dnia 31 października jest Halloween. Święto obchodzone w innych krajach naprawdę hucznie.
Bardzo chciałbym właśnie tego dnia coś zorganizować na naszym Serwerze. Nie wiem jeszcze jak to będzie wyglądało. Na pewno związane to będzie z czymś strasznym. Byłoby cudownie gdyby tego dnia zalogowała się na Nuthei większa ilość graczy. Spędzilibyśmy wszyscy razem miły wieczór. Na pewno coś jeszcze wymyślę. Bardzo bym chciał aby osoby chętne do pomocy w organizacji tego święta zgłosiły się do mnie. Jeszcze zostało dużo czasu, ale powoli trzeba już o tym myśleć, gdyż nim się obejrzymy a przywita nas Halloweenowy wieczór. A więc do roboty! :)




















Jak wiecie Tidek skonstruował temat, w którym można zgłaszać swoje kandydatury na MC. Jak na razie jestem jedyną osobą, która tam startuje. Dlatego zachęcam Was gorąco do zgłaszania się na funkcję Moderatora Czatu - oczywiście jeżeli czujecie się na siłach. Jeżeli tak dalej pójdzie to będę jedyny, ale cieszy mnie fakt, że będę miał więcej obowiązków - dla mnie to przyjemność.




/Villey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz